Metoda uników Nigdy nie byłam dobra w rozstaniach. Zanim siostra zniknęła z orbity regularnych spotkań za bramką Okęcia niemal wypchnęłam ją za cienką linię wszystko-jest-ok i boże-jakie-to-smutne. Poleciała za ocean jakby tylko wychodziła na chwilę na egzamin: – Powodzenia! Nie daj się! Ale masz fajnie! – zdążyłam powiedzieć zanim wycofałam dwie nogi do wyjścia.
Portugalia, Praia do Cordoama Stoję na plaży z nazwą zbyt trudną Bez ludzi tłumu w styczniu przykrótkim Ocean widzę jak liże skały A potem opada znowu na dno I wodę zostawia kroplą na skórze Śladem pamięci poślubia ją W ciemności wczoraj dzisiaj jak kret Co wyszedł za wcześnie na ląd I
Nadzieja Ubrała się lepiej Niż zwykle na co dzień W sukienkę czerwoną Tę kusą Na randkę Do kina Co wisi Nieskromnie I czeka Na wyjście Jechała dość długo Przed siebie bez planu Aż coś w niej ucichło Jak silnik Zgaszony Szła pewnie Prosto Ścieżką Tam w górę Niczyją Stanęła na
Walk while ye have the light, lest darkness come upon you/ Idź dopóki masz światło, żeby tylko nie dopadła cię ciemność/ John Ruskin Mamy ją! Dotarła. A właściwie to my odwróciliśmy się w jej stronę na tej wygiętej trajektorii orbity ziemskiej. Jej Wysokość Wiosna jest już z nami. I znowu oczy bolą od
Dziki ryż jest w porządku. Dziką różę biorę w ciemno. Dziki człowiek to jednak już problem. Niekomfortowy i permanentny jak zbyt ciasne ściągacze w skarpecie. Niektórzy szybko się do nich przyzwyczajają i potrafią żyć z taką opaską uciskową. Temu, kto jednak chodzi boso taki niechciany kompres może sprawić sporo przykrości. A po latach sprawić, że
Kocham Polskę. Kocham jak ulubioną sukienkę, którą zapinasz z zamkniętymi oczami, bo każdy guzik znasz na pamięć, bo tylko w niej masz kieszenie wystarczająco głębokie na wszystkie ulubione souveniry: bursztyn znad Bałtyku opakowanie po Prince Polo zwiniętą w rolkę bajkę do projektora obrazek Świętego od wypadków wszelkich dużych i niewielkich. Moja ona własna. Zostawiłam jednak,
HALO? CZY MNIE SŁYCHAĆ? Telewizja gdacze, radio brzęczy w tle, telefon też chce ciągle ćwierkać pilnymi powiadomieniami. Reklamy się prężą, wiadomości przekrzykują, informacje spierają która dla ciebie ważniejsza. I ludzie. Mówią chyba więcej niż kiedykolwiek, bo gdzieś trzeba ulać ten nadmiar wrażeń. Rozmów jednak w tym hałasie coraz mniej, bo komunikacja staje się komunikatem. Jednostronnym.
Lato. Porusza się człowiek inaczej, bo rajstopy nie uwierają, kurtka nie ciąży, ocieplane buty kroku nie skracają. Latem wiatr łaskocze w stopy, spódnicę zdziera jakby śmiał się z tego, że tak ciepło a ona jednak pozasłaniana. Latem kolory mają inną soczystość bo światło inne, więc nowe odcinki życia swojego i innego jakoś lepiej się ogląda.
Żyjemy w najbardziej nielaktacyjnych czasach. Wyraźnie tego doświadczyłam czterokrotnie, po każdym z moich porodów, kiedy personel medyczny zarówno w Polsce jak i w Szkocji z nieufnością patrzył na moje karmienie piersią
Budzimy się z telefonem w ręku, zasypiamy szperając po jego kątach, podróżujemy, przemieszczamy się i czas zabijamy skacząc po sieci. Szukamy leku na najbardziej banalną przypadłość wpisując w komputerze zlepek słów, zupełnie jakby intuicja i zdrowy rozsądek zgasły bezpowrotnie jak znicz na grobie z innej epoki. Wklepujemy więc w wyszukiwarki zapytania jak wklepuje się krem