Zmiana perspektywy Jadę pociągiem do Edynburga. Sama. Prosto w dzień, który wyrwałam swojej rodzinie. Uciekłam z domu, po raz pierwszy po 4 latach nieustannej warty. Buja mnie łagodnie w tym głośnym pociągu, kołysze jakby na uspokojenie uzbieranego przez dziesiątki miesięcy poczucia służby. Nos zbiera znacznie więcej zapachów niż na co dzień, oczy widzą to co
Dziki ryż jest w porządku. Dziką różę biorę w ciemno. Dziki człowiek to jednak już problem. Niekomfortowy i permanentny jak zbyt ciasne ściągacze w skarpecie. Niektórzy szybko się do nich przyzwyczajają i potrafią żyć z taką opaską uciskową. Temu, kto jednak chodzi boso taki niechciany kompres może sprawić sporo przykrości. A po latach sprawić, że
Kocham Polskę. Kocham jak ulubioną sukienkę, którą zapinasz z zamkniętymi oczami, bo każdy guzik znasz na pamięć, bo tylko w niej masz kieszenie wystarczająco głębokie na wszystkie ulubione souveniry: bursztyn znad Bałtyku opakowanie po Prince Polo zwiniętą w rolkę bajkę do projektora obrazek Świętego od wypadków wszelkich dużych i niewielkich. Moja ona własna. Zostawiłam jednak,
Mamy momenty słabości. Dużo ich ostatnio u nas. Od tygodnia maluchy chorują. Płaczą w dzień, płaczą w nocy, są przewrażliwione, zmęczone, cierpiące. Na horyzoncie widać już poprawę, bo katar zasycha i po gorączce od dawna nie ma śladu. Dzisiaj jest ten dzień! Postanawiam, że wsiądziemy do samochodu, gdzie ręce będę miała zajęte tylko kierownicą a
HALO? CZY MNIE SŁYCHAĆ? Telewizja gdacze, radio brzęczy w tle, telefon też chce ciągle ćwierkać pilnymi powiadomieniami. Reklamy się prężą, wiadomości przekrzykują, informacje spierają która dla ciebie ważniejsza. I ludzie. Mówią chyba więcej niż kiedykolwiek, bo gdzieś trzeba ulać ten nadmiar wrażeń. Rozmów jednak w tym hałasie coraz mniej, bo komunikacja staje się komunikatem. Jednostronnym.
DIAGNOZA ‚Państwa syn ma autyzm’– mówią po wielu miesiącach albo latach domysłów co z tym dzieckiem nie tak. I kończy się wówczas albo zaczyna dorosłego zderzenie ze ścianą. Niejednokrotnie widziałam i czułam, jak rodzice po usłyszeniu diagnozy kulili się w sobie, jakby ktoś zabrał powietrze i kazał teraz przyzwyczaić się do życia z maską tlenową.
Smoła na białym Szyby tak czyste jakby były powietrzem. Wygonione kurze. Wykładzina bez paproszków. Do kanapy można doczepić metkę i nikt się nie połapie, że ma kilka lat – taka czysta. Noże, widelce i łyżki ułożone w szufladzie równiutko jak hollywoodzki zgryz. Ręczniki stopniowo przechodzą kolorami w tęczowy stosik. Życie poskładane równo jak koszulki w
‚Ochydną kawę serwują w ‚Spoon’. Chyba najgorszą jaką zdarzyło mi się pić. I całe to miasto jest takie byle jakie. Pogoda też do niczego a zapowiadali słońce. Zmęczona jestem, mam już dosyć wszystkiego. I po co w ogóle wymyśliłeś, żeby aż tutaj iść na kawę?! Nie patrz tak na mnie, jakbym coś ci zrobiła…’ Tak
Nie kupuj jeśli naprawdę nie potrzebujesz! Nie daj się konsumpcji, żeby przestać czuć głód i zacząć cenić to, co najbardziej się liczy w życiu twoich dzieci.
Małe i te większe radości pażdziernikowe.