Category :

Zbliżają się Święta i myślimy już o prezentach – tych wszystkich grających, edukacyjnych, rozwijających zabawkach i przedmiotach, na które za chwilę wydamy pieniądze. Niepotrzebnie.

Kamień Dorosłego

Mamy wszystkiego za dużo: stresu, pośpiechu, wyzwań, znajomych, możliwości, telefonów, zmartwień, maili do napisania, książek do przeczytania, miejsc do zobaczenia, marzeń do zrealizowania. Pędzimy tak zawrotnym tempem, że gdyby nasz prapraprapradziadek przeniósł się do dzisiejszych czasów, pewnie zwariowałby po jednym dniu, schował głowę w piasek albo skulił w najciemniejszym kątku. A my tymczasem pchamy codziennie ten swój coraz cieższy głaz po górę, dokładając sobie nadmiaru. Kładziemy się spać a rano kamor znowu na nas czeka.

Kamień Dziecka

Dzieci też mają za dużo. Pośpiechu, wyzwań, możliwości, treści do nauczenia, liter do nakreślenia, książek do przeczytania, miejsc do zapamiętania, marzeń do zrealizowania. To wszystko wynik naszych czasów, w których stale trzeba coś komuś udowadniać, wpasowywać się w normy. I z tym najtrudniej się rozprawić. Łatwiej z nadmiarem rzeczy a konkretnie – ZABAWEK. 

Zabawkowy Hałas

Nigdy nie rozumiałam, jaki sens jest w urządzaniu tzw. kinder party i pozwalaniu dziecku na hurtowe przyjmowanie 10, 20 prezentów. Mnie bolałaby głowa. Poza tym gdzie to wszystko zmieścić… szczególnie te niekoniecznie udane prezenty? Tymczasem większość z nas regularnie funduje swoim dzieciom nowy hałas. Maluchy co chwila coś dostają, bo okazji w roku mnóstwo. Nic nie przebije jednak świąt Bożego Narodzenia z paczuszkami od mamy, taty, cioci, babci, pieska etc. Cieszy się więc to nasze dziecko przez chwilę, może nawet używa zabawki, ale potem wszystko ląduje gdzieś w pudełku albo na półce albo coraz to nowym miejscu, bo stale tylko przekładamy ten nadmiar zabawek. To bez sensu. Dzieci, które mają bardzo mało zabawek rozwijają się fantastycznie, potrafią z kamyków wyczarować zależnie od potrzeby: straszne potwory, ciastka. wagony pociągu etc. Szanują to co mają i nie są zachłanne. Są też dużo spokojniejsze, bo zabawkowy hałas powoduje nadmierną stymulację, obniża koncentrację uwagi, rozbudza konsumpcyjne podejście do życia. Kolekcjonujemy dzieciom kolejne figurki bohaterów z kreskówek, nowe modele samochodzików albo lalek. A dziecko coraz trudniej zaskoczyć czymś nowym. Przedmioty na zdjęciu powyżej to ulubione pomoce logopedyczne wszystkich dzieci, które przychodzą do mnie na terapię. Za każdym razem oczarowana patrzę, jak różnie można się nimi bawić. To są najlepsze zabawki w mojej pracy, warte więcej niż najbardziej zaawansowana pomoc edukacyjna.

Detoks

Żeby choć trochę oczyścić dziecku i sobie życie potrzeba rewolucji. Zaczynamy od uświadomienia sobie, jak szkodliwy jest namiar zabawek dla dziecka, dla nas, dla domowego budżetu. Nie róbmy ze swojego domu śmietnika czy magazynu. Wprowadźmy zasadę, że jesli kupujemy to tylko świetniej jakości, wykonane z naturalnych produktów, mądre zabawki. Nie dajmy się skusić na promocje, kolorowy i tandetny plastik, zestaw dziesięciu w jednym, serie do kolekcjonowania, prezenty na urodziny od każdego członka rodziny. Dajmy w prezencie czas, kino, coś co wspiera pasję. Poszukajmy też innych rodziców i wymieniajmy się zabawkami, pożyczajmy – nie kupujmy bo tak łatwiej. Uczmy w ten sposób dzieci mądrych wyborów, czekania i cieszenia się każdym objawem cudzej hojności, nawet jeśli babcia przynosi wnuczkowi w prezencie stary drewniany samochodzik, którym kiedyś bawił się jej synek a dzisiaj tata dziecka. Nie dajmy się manipulacji producentów, sprzedawców i całego przemysłu zabawkowego, który za chwilę wyciągnie szpony po nasze przedświąteczne portfele.
Oszczędźmy pieniądze razem z dzieckiem i zamiast zabawki kupmy np. wyjazd w miejsce, które maluch zapamięta na całe życie, a w którym odpocznie cała rodzina. Albo idźmy do parku po zestaw patyków i szyszek.

Zróbmy małą rzecz, żeby ten nasz i dziecka kamień każdego ranka był chociaż ciut lżejszy. Życie nabierze wtedy innego smaku. Wiem co piszę, bo sama z tym walczę…

 

SLI to specyficzne zaburzenie językowe.

Objawy:dziecko mówi niewyraźnie. Mówi mało. Nie lubi opowiadać. Ma problemy z zapamiętywaniem słów, poleceń, koncentracją. Poza tym jest zupełnie zdrowym dzieckiem.

Coraz częściej zdarza mi się diagnozować SLI, które jest szczególnie widoczne u dzieci dwujęzycznych, bo wtedy cierpią oba jęzki. W wywiadzie z rodzicami dotyczącym rozwoju dziecka nie mogę doszukać się żadnego neurologicznego uzasadnienia, pojedyńczego incydentu albo czynników, które zaburzyły rozwój mowy. Maluch mówi kiepsko, mało, niewyraźnie. Mowa jest skąpa, czasem wydaje się, że większość słów dziecka jest pochowana w jakiś zapomnianych zakamarkach mózgu. Maluch wie na co patrzy, ale potrzebuje pomocy żeby to nazwać.

Wymowa też jest nietypowa. Dziecko często ucina początkowe głoski, tak jakby pamięć stale spóźniała się na te pierwsze sylaby. Zamiast biedronka jest więc onka, ludzie to udzie a samolot to ot. Dziecko nie buduje zdań rozwiniętych, woli nazywać świat za pomocą pojedyńczych wyrazów, co najwyżej fraz. Co ciekawe, przy takiej wymowie język, wargi, policzki i podniebienie są całkiem sprawne. Chęć mówienia też jest oczywista. Inteligencja przynajmniej na poziomie przeciętnym, słuch prawidłowy, żadnych objawów autyzmu. Tylko ta mowa…

Dla logopedy SLI to wybiórczy deficyt mowy, który dotyczy ok 3-7 % populacji. Jest związany z problemami na poziomie centralnego układu nerwowego. To tak, jakby mózg spóźniał się z przetwarzaniem dźwieków mowy, zacinał się przy kolejnych próbach zapamiętania słów i stworzenia z nich dłuższych wypowiedzi. Problemy mogą też dotyczyć zrozumienia dłuższych wypowiedzi. Kiedy mama prosi dziecko : „Zanieś najpierw kubek do kuchni a potem podnieś skarpetki z podłogi” to zwykle taki komunikat ginie w pamięci dziecka, które w efekcie zapamiętuje tylko pierwszą albo ostatnią część polecenia. Albo kubek albo skarpetki.

Terapia SLI polega na dokładnej diagnozie i określeniu największych trudności dziecka. Na starcie trzeba wykluczyć niedosłuch. Kiedy już wiemy na czym stoimy, pracujemy nad przetwarzaniem słuchowym i pamięcią. Pomagamy dziecku za pomocą różnych tricków zapamiętać to, co słyszy, uporządkować w odpowiednich szufladkach a potem z tego korzystać. Dostosowujemy swoje wypowiedzi do możliwości malucha, sprawdzamy czy dziecko nas rozumie. Dajemy więcej czasu na przetwarzanie informacji. Cierpliwie budujemy słownik i wydłużamy wypowiedzi. Mama. Mama pije. Mama pije kawę. Mama pije niesłodką kawę. Mama pije niesłodką kawę, bo skończył się cukier…

Niezdiagnozowane SLI może z czasem pogłębić problemy z koncentracją, czytaniem, pisaniem i zachowaniem. Dziecko nie radzi sobie w szkole, jest sfrustrowane a to wpływa na jego samoocenę. Dlatego jeśli tylko rodzic ma podejrzenie, że rozwój mowy malucha (nawet 2-letniego) jest nieprawidłowy – dobrze skontaktować się z logopedą. Najlepiej niech będzie to osoba, która ma doświadczenie w pracy z małymi dziecmi. Najnajnajlepiej ktoś – kogo poleca inna, znana nam mama.