Nudzi mi się!

Nudzi mi się! Mamo, nudzi mi się!

Znacie taki zwrot waszego dziecka, który najczęściej brzęczy w uchu jak natrętna mucha?

Nie lubimy tego, prawda? Oczekujemy, że dziecko będzie stale zajęte i stale w biegu tak jak my. Nudę kreślimy czarnym kolorem. A ona jest czarno- biała ze wszystkimi odcieniami szarości. Mogę z niej uczynić demona, rycerza na białym koniu albo nauczyć widzieć w niej niuanse, które w całości dają wyjątkowy obraz.

Mogę pooglądać sobie obraz dziecka nudzącego się.

Obraz człowieka w zawieszeniu.

Dlatego kiedy słyszę od dziecka, że się nudzi to nieświadomie traktuję to jako świetną okazję do szybkiego wejścia w głąb. Stosuję wówczas jedną z dwóch strategii, tak by dziecko nauczyło się świadomie gospodarować swoim czasem wolnym.

Fot. Marcin Sakowski

Sposób pierwszy- kiedy naprawdę nie mam czasu

Najszybciej byłoby włączyć bajkę. Nie mamy jednak telewizora, komputer jest stary i włączamy go bardzo sporadycznie. Jeśli więc dziecku wyczerpały się pomysły (przeczytało wszystkie komiksy, namalowało tysiąc serc, rozgrzało do czerwoności hamulce w rowerze etc) – kucam obok i gratuluję dojścia do ściany!

Pomyślcie, jaka to niebanalna do dziecka okazja.

Nastała cisza. Przerwa w pomysłach. Dziura w głowie, odpoczynek od katarynki, która stale domaga się bodźców.

Wystarczy, że przytulę wtedy dziecko i wytłumaczę mu, jakie to cudowne czuć w sobie potrzebę zrobienia czegoś ciekawego ze swoim czasem. Prawda jest taka, że ja też tego się uczę a dziecko ze swoją nudą mi o tym przypomina.

Mogę coś zasugerować na podstawie obserwacji i znajomości własnego dziecka, ale nie wchodzę w konieczność zabicia jego nudy.

Nudy nie trzeba zabijać. Nudę się przytula.

Przytulona nuda wycisza serce i myśli.

Przytulona nuda pozwala poczuć siebie i swoje otoczenie.

Jeśli otoczenie jest harmonijne i naturalne dla dziecka – ono samo poprowadzi dziecko do kolejnej aktywności.

To pewne.

To cudowne.

Fot. Marcin Sakowski

Sposób drugi – kiedy znajduję czas dla dziecka

Bywa tak, że nuda dziecka pokazuje mi moje własne zapętlenie w nadmiarze dorosłych spraw do zaopiekowania. Dziecko używa wtedy nudy do przekierowania mojej uwagi w jego stronę. Wówczas to: Nudzi mi się oznacza Pobądź ze mną.

Kiedy to zrozumiem – wtedy przykucam na chwilę. Zatrzymuję się w pchaniu codzienności. W środku oczywiście niecierpliwię się początkowo, ale z czasem stres odchodzi a pojawia się uważność. Pytam, co możemy wspólnie zrobić, żeby było ciekawie. Kiedy mniejszy człowiek nie ma pomysłu – podsuwam coś od siebie. Zwykle w pierwszej kolejności jest to coś, co i mi sprawia przyjemność, bo tak łatwiej zapalić entuzjazmem. To perfidna, ale skuteczna strategia.

Najczęściej kończy się tym, że dziecko szybko przypomina sobie, co ono samo właściwie najbardziej lubi robić.

I wtedy nuda staje się źródłem inspiracji.

Nuda zostaje wchłonięta przez działanie i już więcej nie kopie.

Przynajmniej do kolejnego z nią spotkania…

A wy? Jak radzicie sobie z nudą waszych dzieci?

Nie ma niczego złego w nicnierobieniu.
Nicnierobienie jest tak naprawdę stwarzaniem możliwości dla robienia wszystkiego.

AlWeDo

Autor: Agata Sakowska

Autor zdjęć: Marcin Sakowski (zdjęcia analogowe)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *