Dzieci napromieniowane bajkami

Marysia, nasza najmłodsza córka ma 2 i pół roku. Właśnie jest płaczliwa, nic jej nie cieszy. Nie potrafi znaleźć sobie miejsca w domu. Stale chce na moje ręce. Odcięliśmy jej przed chwilą dostęp do bajek. Przez godzinę oglądała na przemian ‚Stacyjkowo’ z ‚Bingiem’. Pod okiem siedzącego obok taty. Bez skakania po migających filmikach z wyliczankami, jajkami i dziwnymi stworami. Pozornie z kontrolą. Fabularnie a nie przypadkowo. I teraz zachowuje się, jakby zupełnie nie mogła odnaleźć w tej domowej rzeczywistości. Tak, jak ja kiedy wyrwą mnie ze snu w środku nocy i każą z pamięci odtworzyć przepis na sernik.

Ale po co? Kto? Jak? Kiedy?

Ile czego?

Dajcie mi spać!

Nasze dziecko zostało właśnie napromieniowane.

Napromieniowane bajkami.

O fatalnym wpływie ekranów na rozwój małego dziecka napisałam w tym poście:

Zabierzcie dziecku tablet

Dzisiaj jednak temat mediów elektronicznych znowu wkrada się do mojej codzienności. Obserwuję bowiem jaki wpływ bajki mają na młodziutką psychikę dwuipółlatki.

DZICY BEZ TELEWIZJI

Nie mamy w domu telewizora. Z wyboru. Może to niektórym wydawać się dziwaczne, ale zarówno mnie jak i Marcina włączony telewizor zwyczajnie irytuje. Niechciane reklamy środka na przeczyszczenie, polityka, programy niskich lotów, nachalny konsumpcjonizm. Chcemy też, żeby dzieci miały czas na rozwijanie pasji, którym trzeba poświęcić czas. Czas, z którego telewizja nas okrada.

Rezygnując z posiadania odbiornika tv, filmów szukamy w sieci kiedy już dokładnie wiemy co nas interesuje. I tak samo jest z naszymi nastolatkami. Pamiętam jednak, wcale nie tak dawno temu, jak bardzo im się to nie podobało kiedy koleżanki rozmawiały o ulubionym serialu a one w tym temacie nie miały nic do dodania od siebie. Zawsze w takich chwilach powtarzam im jedno: nie musisz być taka jak inni. Popatrz, większość twoich rówieśników zjada śmieci – ty dzięki temu że jesz zdrowo masz piękne włosy, piękną cerę, zdrowe myśli i super sylwetkę.

Dzisiaj, kiedy na potrzeby tego postu zapytałam dziewczyny czy coś się zmieniło w tej kwestii – usłyszałam:

Wydaję mi się, że na tym zyskuję, bo nie mam tylu bodźców, nie ma hałasu, nie boli mnie głowa i generalnie w domu w którym jest włączony telewizor nie mogę się skupić. W telewizji nie ma nic ciekawego a najgorsze są reklamy – to, że w kółko ktoś chce żebym kupiła maść na hemoroidy.

BAJKI W KOMPUTERZE

Nie mamy zatem telewizora. Nie żyjemy jednak w erze bajek wyłącznie opowiadanych przez starszeństwo i pozwalamy Marysi oglądać wybrane bajeczki. Ostatnio codziennie. Przez godzinę. I widzimy, że jest jak z cukrem. Jeśli zaczynam jeść go regularnie, w pewnym momencie stale go szukam. Jestem uzależniona. Początkowo nie wygląda to groźnie, przecież to tylko niewielka przyjemność, zachcianka. Kiedy jednak po odstawieniu natychmiast czuję się nieszczęśliwie, pusto i żałośnie to oznacza że ta przyjemność być może nie była taka dobra jak się wydawało.

Napromieniowane bajkami dzieci są zmęczone. Muszą przecież odreagować to, co wcześniej zobaczyły na ekranie. Muszą wrócić na ziemię, do domu gdzie nie jest się biernym obserwatorem ale uczestnikiem życia. Być może więc smuci tę naszą Marysię to, że w tych naszych czterech ścianach nie ma dynamicznej akcji, animowanych pociągów i prędkości którą można obserwować siedząc na swoim malutkim krzesełku. Być może nie rozumie jeszcze ta mała główka, że to co obejrzała jest fikcją, że pociągi nie zniknęły nagle bo tata czy mama je porwali ale ich tak naprawdę NIE MA.

Dziecko niekoniecznie rozumie, że to co widzi jest nierealne. Dlatego kiedy wyłączamy bajkę czuje się tak, jakbyśmy zabrali mu właśnie zabawkę, którą się bawiło. Oszukali mnie!!! Zabrali!

 I co ja mam teraz z tym zrobić?

STRATEGIA

Przerwa. Zrobimy przerwę. To tak, jak z lodami, które uwielbiamy, ale na szczególne okazje. Nie codziennie, chociaż kiedy pudełko świeci pustką to chciałoby się biec po kolejne opakowanie na zapas, żeby i jutro się raczyć. Ustalamy więc, że na lody pozwalamy sobie średnio raz albo dwa razy w miesiącu. Zimą. Co innego latem, kiedy lody mają inny cel bo żar leje się z nieba i trzeba się przed nim ochronić…

Bajki też dawkujemy. Na razie co drugi dzień albo trzeci. Nie dłużej niż 30 minut. A po nich przechodzimy do zabawy, żeby dziecko nie czuło że jest samo z tym co właśnie widziało. Zajmujemy więc uwagę Marysi książeczką, układamy coś, malujemy albo krzątamy się wspólnie po mieszkaniu. I chociaż będą pewnie momenty kiedy tak jak upał dobrze zgasić lodem, tak też w czasie świąt dłużej przysiąść przed ekranem. Na razie jednak chcę pochylić się nad tematem i nie pozwolić na to, żeby dziecko codziennie chodziło napromieniowane. Nie potrzebuje takich emocji.

Dzień może być równie atrakcyjny bez oglądania bajki.

Najpierw jednak to ja, rodzic muszę w to uwierzyć.

 

Dziękuję Ci za przeczytanie tego tekstu. Jeśli masz swoje przemyślenia na ten temat napisz proszę o nich w komentarzu poniżej. Chętnie dowiem się, jak Twoje dziecko odnajduje się w roli telewidza.

tekst: Agata Lesiowska

foto: Agata Lesiowska

prawa autorskie do tekstu i zdjęć zastrzeżone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *