Poczytaj mi dziecko – część I

Nie czytasz – tracisz. Jeśli twoje dziecko nie lubi czytać – traci podwójnie. Czytanie to staromodne zajęcie, coraz częściej przywilej tych, którzy obronili się przed agresywną ekspansją komputerów, tabletów i telefonów. Czytanie wymaga cierpliwości, konsekwencji, autentycznego zaangażowania, wyobraźni i wysiłku – przynajmniej na początku drogi. Znacznie łatwiej obejrzeć kreskówkę albo przejść kolejny poziom gry. Omijając czytanie zabieramy jednak swojemu dziecku dostęp do umiejętości, które wkrótce staną się deficytowe. To nie jest tak, że samemu trzeba być molem książkowym, żeby móc wprowadzić malucha w świat słowa czytanego, ale jeśli rodzice często sięgają po książki to dają dziecku najlepszy przykład. To jednak nie wystarczy. Żeby dziecko czytało – potrzeba aktywnego i czynnego zaangażowania osoby dorosłej, która umiejętnie odkryje przed małym czytelnikiem nowe lądy.

Kilka prostych wskazówek poniżej  pomoże rodzicom wyrobić w maluchu miłość do słowa czytanego od pierwszych miesięcy życia.

1.

Zaczynamy wcześnie
Wcześnie czyli bardzo wcześnie. Pokazujemy proste, kontrastowe książeczki już w pierwszych miesiącach życia. Na rynku są romaite publikacje dla niemowlaków, ale najbardziej sprawdzają się takie, gdzie jeden rysunek (najlepiej czarno-biały) zajmuje całą stronę książeczki. Dobrze też poszukać ilustracji buzi, bo dzieci w pierwszych miesiącach przede wszystkim obserwują twarze. Tekst jest zbędny, wystarczą nasze krókie komentarze i mimika: bobas płacze, to pies: hau hau. Jeśli czytanie zaczniemy od zabawy książką, sukces czytelniczy jest w zasadzie gwarantowany.

2.

Słowa i dźwięki
Kiedy dziecko skończy pierwszy rok życia (albo i wcześniej), wprowadzamy książeczki z prostymi obrazkami zwierząt domowych, gospodarskich, dzikich etc. Dzieci uwielbiają słuchać kiedy naśladujemy np. małpę robiąc przy tym zabawne miny. W ten sposób uczą się też mowy, bo często wyraźenia dźwiękonaśladowcze (odgłosy) wyprzedzają słowa. Zanim wiec pojawi się w słowniku „kot” zwykle jest miau miau albo nia nia albo mia mia albo… albo… Zaskakujące jest jak szybko dziecko przyzwyczaja się do czytelniczej rutyny. Naszej 15-miesięcznej Marysi pokazujemy ksiażeczki przy posiłkach ale często goni nas po domu, jak tylko znajdzie coś ciekawego co duża osoba może przetłumaczyć na język dziecka. Książeczki kojarzy bowiem z wygłupami i fascynującą zabawą. Pamiętajmy też, że dziecko używa książek intensywnie, plami je, gniecie, ssie i nierzadko drze. Starajmy się więc dobierać publikacje adekwatnie do wieku. Na początku najlepsze są książki szmaciane, potem tekturowe a na papierowe przychodzi czas dopiero kiedy dziecko już rozumie, że trzeba szanować to, co wpadło w ręce. Z zasady lepiej nie martwić się w pierwszych latach życia, że dziecko zniszczyło książkę – w końcu im intensywniej jest używana, tym lepiej!

3.

Krótkie historyjki
Dwulatek jest gotowy do wysłuchania krótkiej historyjki. Najlepsze są zatem książeczki typu „Mój dzień” gdzie na prostych ilustracjach pokazane są codzienne aktywności bohatera: pobudka, śniadanie, mycie zębów, spacer, etc. Dzieci bardzo szybko kojarzą znajome sytuacje, uczą się też wielu przydatnych słów – szczególnie czasowników które w tym wieku są niezbędne, żeby móc budować frazy i proste zdania. Pamiętajmy, że tekst nadal jest mało istotny! Chodzi o to, żeby zwięźle opisywać to, co widać na obrazku. Nie jest też ważna kolejność przewracania stron. Jeśli dziecko uparcie wraca do wybranej ilustracji pozwólmy mu na to. Najwyraźniej jest tam coś, co bardzo je intryguje!

4.

Pierwsza fabuła
Uwielbiam książki z serii „Franklin”, „Kamyczek” czy „Kamilka”. Są to krótkie historyjki z wyraźnymi ilustracjami, z których można wyczytać więcej niż z tekstu. Dla trzy- i czterolatków to fantastyczne książki! Pozwalają wracać do zabawnych albo całkiem poważnych sytuacji jakie przytrafiają się głównym bohaterom a dorosły ma możliwość opowiedzenia historyjki zależnie od możliwości dziecka. Najlepiej szybko po cichu przeczytać tekst a następnie opowiadać wspólnie z dzieckiem co jest na obrazku i zachęcać pytaniami Ciekawe co wydarzyło się dalej? do śledzenia historii. Kiedy tylko dziecko polubi książeczkę zapamiętując przebieg akcji można pobawić się w „zastawianie zasadzek” czyli co jakiś czas mylnie opowiadać treść tak, by maluch mógł nas poprawić. To doskonałe ćwiczenie pamięci, myślenia przyczynowo-skutkowego, koncentracji uwagi oraz oczywiście mowy!

Dzieci, które lubią książki dzięki zaangażowaniu rodziców/dziadków/opiekunów dostają od nich najlpszy kapitał. Wiele badań potwierdza, że takie maluchy dużo szyciej rozwijają wiele funkcji poznawczych, wyobraźnię, szybciej się uczą i mają bogatszy świat wewnętrzny.

Czytajmy, żeby dzieci kiedyś same czytały! Nigdy nie jest za późno, żeby zachęcić do tego swoje dziecko.

Ciekawa jestem jakie książki dziecięce są bliskie Waszemu sercu? Pochwalcie się w komentarzach, może wspólnie uda nam się stworzyć listę znakomitych książek dla maluchów?

 

tekst Agata Lesiowska

prawa autorskie zastrzeżone

1 comment

  • Basia

    Bardzo dziękuję za ten wpis. Moja mała ma teraz 15 miesięcy i uwielbia czytanie książek. U nas w domu jest to codzienny rytuał. Przed spaniem ale i w innych porach dnia staramy się czytać by troszekę ją wyciszyć. Uwielbia ten czas i choć nie zawsze jest w stanie wysiedzieć długo to często przynosi nam stertę książek i chce siadać na kolanach żeby jej poczytać. Tak jak pisala Agata jak narazie ulubione książki mają duże obrazki. My serdecznie polecamy serie o Puciu. Spore obrazki, króciutkie historie, dużo okazji na uczenie odgłosów dźwiękonaśladowczych. Serdecznie polecam. My Pucia mamy 2 miesiące i od początku przypadł na do gustu. Kolejna pozycja to 100 pierwszych słow. Obecnie jedna z najczęsciej czytanych pozycji.
    Ksiażeczki przez nas polecane to:
    Moje pierwsze 100 słów
    Pucio uczy się mówić. Zabawy dźwiękonaśladowcze dla najmłodszych
    oraz
    Pucio mówi pierwsze słowa
    Autor: Marta Galewska-Kustra

  • Andzelika J.

    Natrafiłam na artykuł o ciekowej treści. Ta wygoda tabletowa dopadła i mnie, może nie w najogromniejszym stopniu, ale jednak.
    Teraz wkładam dużo pracy, aby moje dzieci znały prawdziwy świat, gdzie komunikacja werbalna jest podstawową formą przekazu.
    Łatwo nie jest, ale krok po kroku odzyskuje dzieci w „formie naturalnej”, która wypiera „formę elektroniczną”.
    Dziękuję za artykuł :-)

    • Lis

      Dziękuję za komentarz i gratuluję świetnego podejścia do tematu :) To jest chyba nieustająca walka, bo pokusa przymknięcia oko na czas przed ekranami jest ogromna, nawet kiedy dotyczy starszych dzieci – wiem to z własnego doświadczenia… ehhhh…. I właśnie nie o ciągłą kontrolę chodzi, ale bardziej o powrót do rozmowy jak Pani świetnie zauważyła !

Skomentuj Basia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *