Łazienka: nie truj dziecka chemią

Mam wielki głód. Głód znajomości ze świadomymi rodzicami. Takimi, którzy czytają, uczą się i nie zakładają że wiedza pokolenia naszych rodziców nadal przystaje do dzisiejszych realiów (choć w wielu aspektach jest bardzo uniwersalna). Takich, którzy nie boją się iść pod prąd. Znacznie bowiem wygodniej wkładać dziecku do plecaka paczkę chipsów lub batonik, obiecywać słodycze jako warunek zjedzenia obiadu, włączać kreskówki kiedy chce się mieć czas dla siebie, bezgranicznie ufać producentom produktów dla dzieci czy lekarzom którzy leki przepisują jak witaminy niż słuchać instynktu. Bunt oznacza pracę, szukanie nowych dróg, uczenie się i przełamywanie własnych nawyków. Bunt rodzica świadomego przeciwko konumpcyjnemu i bezrefleksyjnemu myśleniu jest aktem wielkiej odwagi ale przede wszystkim miłości, bo każdy z nas kocha swoje dziecko bezgranicznie. I gdybyś, Rodzicu wiedział że batoniki które zjada twój maluch karmią komórki nowotworowe twojej pociechy, antybiotyki niszczą jak bomba atomowa jego odporność, chemia w domu prowadzi do przyszłych alergii, raka i chorób degeneracyjnych a nadmiar mediów elektronicznych do zaburzeń zachowania na pewno coś byś z tym zrobił! Zacznij od kwestionowania. Tak było w moim przypadku.

Niewiele osób wie, że oprócz pracy neurologopedy mam też drugie zajęcie – jestem tzw. mydlarą czyli od lat robię naturalne mydła. Uczę też w kobiety w Szkocji na warsztatach jak zrobić podstawowe, w 100% naturalne kosmetyki. I ponieważ czytam wszystko co mi wpadnie pod rękę w tym temacie a minimalizm chemiczno-kosmetyczny uprawiam na swojej rodzinie mam wielkie poczucie obowiązku podzielić się tym, co najlepsze dla twojego dziecka. Niech ten post będzie początkiem zmian.

Oto lista produktów chemicznych dla dzieci, bez których możesz się obejść,  w dodatku bez najmniejszego uszczerbku dla urody czy higieny a z ogromną korzyścią dla zdrowia i środowiska osoby, która jest całkowicie zależna od Ciebie i której przyszłość jest w twoich rękach. Wszystkie toksyczne i szkodliwe substancje, które twoje dziecko dziś zjada, przyjmuje w lekach czy kosmetykach – kumulują się i niestety, ale kiedyś dadzą o sobie znać.

1. Szampon

Szamponu nie musisz w ogóle używać aż do wieku dojrzewania. Większości rodzicom wydaje się to niewiarygodne, ale gwarantuję, że jeśli od urodzenia oszczędzisz dziecku tego chemicznego koktajlu to ze zdumieniem odkryjesz jakie cuda sprawia zwykła woda. Najmłodszej córce od urodzenia myjemy włosy wyłącznie wodą. Nie dość, że ma gęstą czuprynę to nikt nie powiedziałby,  że jej włosy są brudne. W dodatku pachną dzieckiem. Szampon to najczęściej SLS czyli laurylowy siarczan sodu – detergent powodujący pienienie i jeden z większych trucicieli naszych organizmów. Powszechny w paście do zębów, większości żelów i mydeł pod prysznic oraz szamponach (co ciekawe – nawet dla noworodków!). Jest tak silny, że zaburza naturalne wydzielanie łoju skórnego czyli tego co natłuszcza włos żeby był sprężysty i tego co chroni skórę. Nic więc dziwnego, że głowy myte szamponami z SLS uzależniają się od niego. Im cześciej zmywam swój naturalny lubrykant tym cześciej skóra go produkuje.

Szampony zawierają też wiele innych bardzo szkodliwych substancji: parabeny, benzoensan sodu, alkohol, tzw. PEGi (czyli syntetyczne emulgatory), syntetyczne zapachy i całą resztę zwykłego chemicznego śmiecia. Najrozsądniej jest myć dziecku włosy wodą a kiedy zacznie się burza hormonów wrócić do tematu, poczytać i kupić szampon na tzw. cukrach czyli glikozydach.

2. Żel pod prysznic/ płyn do kąpieli

Czasem wydaje mi się, że producenci środków do mycia dziecka widzą malucha jako wysmarowane w smarze czarne coś, co trzeba obedrzeć z warstwy brudu silnymi środkami chemicznymi. Żeby jednak wzbudzić zaufanie rodzica, do detergentu trzeba dodać miłokojarzący się zapach moreli, truskawki albo gumy balonowej. Na półkach nie brakuje więc pianek i żeli do mycia maluchów, które tak jak i szampony zawierają przede wszystkim SLS, parabeny, sztuczne zapachy, konserwany i zagęszczacze. Dla uśpienia czujności rodzica producent potrafi dodać mikroskopijne ilości ektraktu olejku z lawendy, rumianku, cedru syberyjskiego czy mleka koziego. To tak jakby gigantyczną porcję frytek ozdobić listkiem pietruszki i reklamować jako piertruszkowy koktajl warzywny. Żele i płyny do kąpieli są ostatnim produktem potrzebnym dziecku.

Najzdrowiej myć dziecko (ale też całą rodzinę) zwykłym mydłem w kostce. Trzeba jednak pamiętać, żeby kupować mydło w 100% naturalne i roślinne (odpadają produkty z tłuszczem wołowym lub wieprzowym czyli składnikami ukrytymi pod nazwami sodium tallowate czy sodium lardate). Dobrym mydłem można myć nawet delikatną skórę twarzy, bowiem zmydlone oleje roślinne w dobrze dobranym składzie i bez syntetycznych kolorantów oraz substancji zapachowych nie tylko nie niszczą warstwy ochronnej naskórka ale i lekko go natłuszczają.

3. Oliwka do Ciała

To jest dopiero paradoks! Oliwka nie ma nic wspólnego z olejem wytłaczanym z drzewa oliwnego. Najczęściej jest to olej mineralny znany też jako parafina ciekła czyli produkt końcowy obróbki ropy. Oczyszczony chemicznie, bezbarwny i bezzapachowy nie ma żadnych wartości. Co prawda pozostawia na skórze dziecka warstwę, który producenci oliwek reklamują jako ochronną, ale w rzeczywiśtości to pobawiona jakichkolwiek kwasów tłuszczowych płynna maź. I chociaż ropa jest produktem organicznym to już olej mineralny (potraktowany w czasie ekstrakcji rozpuszczalinkami) najlepiej sprawdza się w samochodach, nie na ludziach.

Jest też w oliwkach bardzo często glikol propylenowy czyli to, co ma zastosowanie także jako chłodziwo w układach chłodzących, konserwant żywności i składnik e-papierosów. Glikol oficjalnie opisywany jest jako bezpieczny, ale ma działanie rakotwórcze i drażniące skórę.

W przypadku suchej skóry dziecka sprawdza się dobrej jakości olej migdałowy lub specyfik, który można zrobić samemu z mieszaniny masła shea lub kakaowego i dobrego oleju płynnego. Jedynie tłoczone na zimno oleje roślinne mają dobroczynny i całkowicie bezpieczny wpływ na skórę młodego organizmu.

4. Odżywka do włosów

Kolejny paradoks. Nazwa sugerująca pokarm, odbudowę i samo dobro. Tymczasem większość odżywek do włosów to bardzo skomplikowana formuła chemiczna z wybuchową liczbą szkodliwych składników takich jak SLS, parabeny, silikon, alkohol, syntetyczne zapachy, zagęszczacze i konserwanty. Absolutnie zbędna dla skóry dziecka. Mitem jest, że odżywka odbudowuje strukturę włosa. Jedyne co jej się udaje to pokryć go lepkim czymś przy okazji drażniąc skórę głowy, która wcześniej czy później odwdzięczy się wypadaniem włosów, częstym przetłuszczaniem i wielkim niezadowoleniem.

Zdrowe i piękne włosy zapewni dziecku (ale też osobie dorosłej) zdrowa dieta. Jeśli organizmowi brakuje pierwiastków, witamin czy innych kluczowych składników to w pierwszej kolejności widać te braki w stanie cery oraz włosów.

5. Pasta do zębów z flourem

Trutka na myszy. Serio. Opatentowany w Anglii i skutecznie stosowany tam od drugiej połowy XXIX wieku specyfik do zwalczania gryzoni. Fluor to neurotoksyna, czyli substancja wnikająca do mózgu, odpowiedzialna za wiele chorób psychosomatycznych i psychicznych. Stosowany w nadmiarze odkłada się w kościach prowadząc w późniejszym wieku do ich zwiększonej łamliwości,  niszczy szkliwo kiedy przedawkowany, według niektórych badań może zwiększać u dzieci agresję. Mitem jest, że profilaktyka fluorowa to podstawa zdrowych zębów bowiem mikroelement ten trafia do naszych organizmów z tak wielu źródeł (woda, herbata, żywność), że zupełnie nie ma potrzeby jego zwiększonego przyjmowania.

Na rynku są pasty bez fluoru tzw. krzemowe, których zadanie polega przde wszystkim na delikatnym mechanicznym usunięciu nalotu ze szkliwa. Dobra dieta wystarczy by chronić zęby dziecka i zapewnić mu mocne zęby na całe życie.

Na zakończenie

Wszystkie substancje chemiczne, które przenikają do organizmu dziecka  mają wpływ na jego fukcjonowanie. Stosowane latami wyrządzają szkody, których żaden rodzic nie życzy swojemu maluchowi. Nie ma też żadnych badań pokazujących tzw. efekt kumulacji czyli wpływu stosowania na organizm danego składnika lub mieszanki kilku składników w wielu produktach. W dzisiejszych czasach organizm ludzki musi radzić sobie z ponad 150 000 substancji chemicznych obcych naszym pradziadkom. Nie powinny więc nikogo dziwić wszechobecne poważne choroby, których coraz większa ilość dotyka maluchy. Oszczędźmy ich naszym dzieciom. Zacznijmy rezygnować z niepotrzebnych produktów.

tekst Agata Lesiowska

zdjęcie: Agata Lesiowska

prawa autorskie zastrzeżone

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *