Zmiana perspektywy Jadę pociągiem do Edynburga. Sama. Prosto w dzień, który wyrwałam swojej rodzinie. Uciekłam z domu, po raz pierwszy po 4 latach nieustannej warty. Buja mnie łagodnie w tym głośnym pociągu, kołysze jakby na uspokojenie uzbieranego przez dziesiątki miesięcy poczucia służby. Nos zbiera znacznie więcej zapachów niż na co dzień, oczy widzą to co
Kocham Polskę. Kocham jak ulubioną sukienkę, którą zapinasz z zamkniętymi oczami, bo każdy guzik znasz na pamięć, bo tylko w niej masz kieszenie wystarczająco głębokie na wszystkie ulubione souveniry: bursztyn znad Bałtyku opakowanie po Prince Polo zwiniętą w rolkę bajkę do projektora obrazek Świętego od wypadków wszelkich dużych i niewielkich. Moja ona własna. Zostawiłam jednak,
Lato. Porusza się człowiek inaczej, bo rajstopy nie uwierają, kurtka nie ciąży, ocieplane buty kroku nie skracają. Latem wiatr łaskocze w stopy, spódnicę zdziera jakby śmiał się z tego, że tak ciepło a ona jednak pozasłaniana. Latem kolory mają inną soczystość bo światło inne, więc nowe odcinki życia swojego i innego jakoś lepiej się ogląda.
Tęsknię za polską Złotą Jesienią, oj jak bardzo tęsknię… Najbardziej brakuje owoców i tych wszystkich jesienno- kuchennych zapachów pieczonego jabłka, suszonych grzybków, smażonych powideł i mojej ukochanej pigwy w herbacie. Oto jak udało nam się zaprosić jednak trochę tej polskiej jesieni do naszego szkockiego domu.
Od urodzenia mówmy do dzieciaków po polsku, jeśli to nasz ojczysty język, nie mieszajmy języków. Uczmy gry na tym, na czym potrafimy wygrać swoją partię w orkiestrze – co znamy organicznie a znacznie ułatwimy swojemu dziecku życie.