Nudzi mi się!
Nudzi mi się! Mamo, nudzi mi się!
Znacie taki zwrot waszego dziecka, który najczęściej brzęczy w uchu jak natrętna mucha?
Nie lubimy tego, prawda? Oczekujemy, że dziecko będzie stale zajęte i stale w biegu tak jak my. Nudę kreślimy czarnym kolorem. A ona jest czarno- biała ze wszystkimi odcieniami szarości. Mogę z niej uczynić demona, rycerza na białym koniu albo nauczyć widzieć w niej niuanse, które w całości dają wyjątkowy obraz.
Mogę pooglądać sobie obraz dziecka nudzącego się.
Obraz człowieka w zawieszeniu.
Dlatego kiedy słyszę od dziecka, że się nudzi to nieświadomie traktuję to jako świetną okazję do szybkiego wejścia w głąb. Stosuję wówczas jedną z dwóch strategii, tak by dziecko nauczyło się świadomie gospodarować swoim czasem wolnym.
Sposób pierwszy- kiedy naprawdę nie mam czasu
Najszybciej byłoby włączyć bajkę. Nie mamy jednak telewizora, komputer jest stary i włączamy go bardzo sporadycznie. Jeśli więc dziecku wyczerpały się pomysły (przeczytało wszystkie komiksy, namalowało tysiąc serc, rozgrzało do czerwoności hamulce w rowerze etc) – kucam obok i gratuluję dojścia do ściany!
Pomyślcie, jaka to niebanalna do dziecka okazja.
Nastała cisza. Przerwa w pomysłach. Dziura w głowie, odpoczynek od katarynki, która stale domaga się bodźców.
Wystarczy, że przytulę wtedy dziecko i wytłumaczę mu, jakie to cudowne czuć w sobie potrzebę zrobienia czegoś ciekawego ze swoim czasem. Prawda jest taka, że ja też tego się uczę a dziecko ze swoją nudą mi o tym przypomina.
Mogę coś zasugerować na podstawie obserwacji i znajomości własnego dziecka, ale nie wchodzę w konieczność zabicia jego nudy.
Nudy nie trzeba zabijać. Nudę się przytula.
Przytulona nuda wycisza serce i myśli.
Przytulona nuda pozwala poczuć siebie i swoje otoczenie.
Jeśli otoczenie jest harmonijne i naturalne dla dziecka – ono samo poprowadzi dziecko do kolejnej aktywności.
To pewne.
To cudowne.
Sposób drugi – kiedy znajduję czas dla dziecka
Bywa tak, że nuda dziecka pokazuje mi moje własne zapętlenie w nadmiarze dorosłych spraw do zaopiekowania. Dziecko używa wtedy nudy do przekierowania mojej uwagi w jego stronę. Wówczas to: Nudzi mi się oznacza Pobądź ze mną.
Kiedy to zrozumiem – wtedy przykucam na chwilę. Zatrzymuję się w pchaniu codzienności. W środku oczywiście niecierpliwię się początkowo, ale z czasem stres odchodzi a pojawia się uważność. Pytam, co możemy wspólnie zrobić, żeby było ciekawie. Kiedy mniejszy człowiek nie ma pomysłu – podsuwam coś od siebie. Zwykle w pierwszej kolejności jest to coś, co i mi sprawia przyjemność, bo tak łatwiej zapalić entuzjazmem. To perfidna, ale skuteczna strategia.
Najczęściej kończy się tym, że dziecko szybko przypomina sobie, co ono samo właściwie najbardziej lubi robić.
I wtedy nuda staje się źródłem inspiracji.
Nuda zostaje wchłonięta przez działanie i już więcej nie kopie.
Przynajmniej do kolejnego z nią spotkania…
A wy? Jak radzicie sobie z nudą waszych dzieci?
Autor: Agata Sakowska
Autor zdjęć: Marcin Sakowski (zdjęcia analogowe)
Dodaj komentarz