Kocham Polskę.
Kocham jak ulubioną sukienkę, którą zapinasz z zamkniętymi oczami, bo każdy guzik znasz na pamięć, bo tylko w niej masz kieszenie wystarczająco głębokie na wszystkie ulubione souveniry:
Moja ona własna. Zostawiłam jednak, jak strój przyciasny, bo inny styl się zamarzył.
I mogą śmiać się ze mnie ci, którzy bez sukienki żyć nie potrafią, mogą rzucać kamieniami tacy, dla których zmiana to zdrada.
Moja kieca, moja sprawa.
Nie spieram się, nie wdaję w dyskusje, bo tylko ktoś kto jest daleko wie co to tęsknota.
Emigrant. Zbieglec. Przybysz. Tułacz.
Ten, który z Polski do ziemi obcej odważył się z tobołkiem wkroczyć, rozwiązać buty i powiedzieć sobie: Tu zostaję! A potem uczyć się nowej rzeczywistości, oswajać obcy język, nową melodię zdania, inne zwyczaje, inne barwy światła, smaki, zapachy, nieskończoną ilość niewiadomych.
Temat stary jak ludzka migracja po lepszą ziemię, bezpieczniejszy dom, cieplejsze noce, większe bogactwo, ciekawość nieznanego. Każdy z nas ma przecież w swoim drzewie minionych pokoleń przodków-emigrantów. Tych, co zostawili dobrze sobie znany świat i wskoczyli w nowy wymiar.
Nie wierzę,że jest na Ziemi chociaż jeden człowiek, który ze spokojem sumienia może powiedzieć: jestem stąd od zawsze.
My. Emigranci.
Mamy za darmo i pod dostatkiem Mrożkowych przyziemności pośród idealistycznych pobudek:
’Będziesz miał piękne życie, pełne nadziei, tęsknoty i złudzeń. Nie każdemu jest to dane’ *
Śpimy na obcych ziemiach oswojonych polskim obiadem, minidobytkiem z ojczyzny, kolędą i sto-lat-niech- żyje- nam. Budujemy własną i własnych rodzin tożsamość, co trochę ma z tego i wiele z tamtego. Co szuka podobnych sobie emigranckich dusz – przyjaciół z Hiszpanii, Włoch, Rosji, Kuby. Jednakowo szalonych przesiedleńców.
Łatamy serce kiedy ktoś nam na odcisk nadepnie z byle powodu a my pomyślimy, że to pewnie przez akcent i niechęć do Polaków. Bo poczucie, że nie jestem stąd jest wszechobecne, nawet jeśli zupełnie bezbolesne.
Zamykamy czasem oczy i tęsknimy za świerszczem w upalne lato, mroźnym wiatrem zimą, smakiem polskiej gruszki jesienią i wiosną ciężką od bzów. Znajdujemy przypadkiem zapomniane smaki, które ciągną w stronę przeszłości: gar parującej konfitury z malin, smażonej na przystani ryby z kutra, drożdżowego ciasta z kruszonką grubą jak kciuk.
Przywołujemy krajobrazy schowane głęboko w sercu, melodie których w obcym radiu nie usłyszymy, zapachy swojskości. Milczymy, kiedy w Święta opłatkiem trzeba się łamać na innej niż polska ziemi, bo nie wypada zbyt głośno tęsknić.
I wracamy do swoich ma chwilę. Latamy do Rzeczpospolitej przez świat z nieskończoną listą planów, które ambitnie chcemy wykonać przez wydarte życiu dwa tygodnie, tydzień, kilka dni.
Wracamy z dziwną sprzecznością – poczuciem, że dom już nie tam i nie do końca tu.
Niech ta Polskość leży nam Kochani tak wygodnie, jak sami ją skroimy. W Nowym Targu, Warszawie, Londynie, Hamburgu, Chicago, Vancouver czy tutaj w Glasgow. Dumnie jeśli tak czujemy albo niewidzialnie gdy niepewność góruje.
Patriotyzm to nie tylko flaga, kibic na stadionie czy niedzielna msza. To mój papierek po Prince Polo, który wącham z rozczuleniem, każda uwaga do dziecka 'mów wyraźnie i po polsku’, każda przypomniana zwrotka ’Z popielnika na Wojtusia iskiereczka…’, każda dumna odpowiedź ’I’m Polish’.
Kocham Polskę, jak kocha się dzieciństwo. Nie boję się jednak dać jej buziaka i sprawdzić co w trawie piszczy za siódmą górą.
To nie jest grzech. Przymiarka zaledwie do innego ciucha.
A sukienki oczywiście i tak zawsze najpiękniejsze będą te, które zostały uszyte w domu.
W Polsce.
Jeśli spodobał Ci się ten wpis, masz ochotę dorzucić coś od siebie – zostaw proszę po sobie ślad życia w komentarzu. Chętnie dowiem się, jak Ty widzisz swoją Polskość.
tekst: Agata Lesiowska
foto: Agata Lesiowska, Have Some Water
prawa autorskie zastrzeżone
Cytat z: Sławomir Mrożek „Emigranci”