O RANY! SKOŃCZYŁ SIĘ CUKIER!
Cukier się skończył
Robimy cukrowy detoks. Wszyscy w domu. Tak zarządził kuchenny Tyran, czyli ja. Ciastka i cola do rumu podarowane, cukier wepchnięty w najgłębszy kąt spiżarki, puszka na słodycze wypełniona teraz brązowym ryżem, po przesłodkim dżemie straszy puste szkło, poranna kawa już tak nie kusi. Nie ma też mąki pszennej i żadnych produktów z niej wypieczonych. Weekend straszy bezciastem. Płacz i zgrzytanie zębów, bo nałóg okazał się prawdziwym szatanem. Cukier się skończył.
Byk w domu
Każdy z nas reaguje inaczej – ci, którzy połykali cukier mniej łapczywie teraz szeroko otwierają oczy patrząc jak najsłabsi wysysają cukier z marchewki albo żują daktyla w poszukiwaniu odebranego szczęścia. Pierwsze dni są najtrudniejsze – jak w każdym uzależnieniu. Nie sądziłam, że to naprawdę będzie odwyk. Damskiej części rodzinnej drużyny można by pokazać czerwoną płachtę i zabawić się w toreadora. Jesteśmy złym bykiem! Coś nam za często machają tą płachtą przed oczami!
Panika
Trzeciego albo czwartego dnia u Tyrana pojawiają się zawroty głowy i myśli, że to pewnie jakieś śmiertelne zagrożenie. To mózg próbuje mi oszukać rozum. Straszy spokój, pomiata rozsądkiem, miota się w swoim nisko-glukozowym śnie. Dostaje swoje conieco na pocieszenie w postaci owoców, syropu klonowego i resztek miodu. Pluje niepocieszony i krzyczy na całą okolicę: – Gdzie są moje ukochane sacharozy?!!!! Umieram, to już na pewno początek mojego końca! Chociaż malutką działeczkę poproszę poproszę popro po oo…
Dzieci nie mogą początkowo uwierzyć, że cukru już nie ma i nie będzie. Liczą, że wieczorem rewolta przygaśnie i znowu do kanapki pojawi się na stole dżem z 50 g owoców na 100 g produktu. O, nieee. Figa z masłem. A właściwie suszona – na pocieszenie.
Nokaut
Po tygodniu następuje piękna cisza. Spokój. Burza przeszła. Poranek bez ssania, brak najmniejszych objawów senności w ciągu dnia, mocny sen, świetny nastrój i niespotykanie cudowne samopoczucie. Dzieci zdecydownie mniej się kłócą, więcej się ruszają (chociaż o śmieciach nadal trzeba przypominać), dom tonie w bezcukrowym błogostanie. Po raz pierwszy widzę, jak największy buntownik zjada z talerza potrawy wcześniej całkowicie bojkotowane. Czas na nagrodę: racuchy z bananami, truskawkami, bitą śmietaną i syropem klonowym.
– Nie smakuje ci dziecko syropek???
– Jak za dużo naleję to jakoś tak mi za słodko…
Powody
Tyran tworzy listę argumentów podnoszących morale. Pozbywamy się więc cukru, bo:
1.. Chronimy się przed nowotworem, cukrzycą, nadciśnieniem etc.
2. Chcemy zachować szczupłe sylwetki na przekór szkockim kanonom piękna promującym baaaaardzo otyłych i cierpiących pożeraczy jedzeniowego śmieciucha
3. Zależy nam na jasności myśli i stabilnym samopoczuciu (bez skoków energetycznych, drażliwości, niepokoju, ciągłego poszukiwania słodkiej przekąski, silnego głodu odbieranego jako głód żołądka a nie głód cukrowy etc etc)
4. Tyran chce urozmaicić codzienną dietę o składniki które nie smakują przy diecie cukrowej
5. Tyranowi zależy, żeby pamięć domowników była lepsza (szczególnie dotycząca wyrzucania śmieci i wyprowadzania psa)
6. Mleko w piersi dla dzidziusia musi dostać stempelek 'I klasa’
7. Inne jeszcze nieuświadomione powody
Koniec rundy pierwszej
Na razie jest 1:0 dla nas. Oby tak dalej. Cukier skapitulował u nas ale czai się za drzwiami. Ostatnio był na jarmarku ulicznym po domem, w dodatku darmowy! Całe szczęście, że nie zdążyliśmy i kiedy głód zapędził najsłabsze ogniwa na poszukiwanie działki cukru – kramy już zwinięto.
Ciąg dalszy na pewno nastąpi.
Na 100% się z tym zgadzam :D Ostatnio jakoś wszystko zjadam i w dodatku SMAKUJE! :D
Tyranie tak trzymaj. Z doswiatczenia wiem ze zycie bez cukru choc na poczatku trudne jest mozliwe a rezultaty takiego detoksu sa rewelacyjne. Trzymam za was kciuki.