Dwujęzyczność a orkiestra
Fajnie jest biegle mówić w dwóch językach. To przecież dwa razy więcej okazji do poznania ciekawych ludzi, przeczytania świetnych książek, pośmiania się z dobrych dowcipów. Jeszcze lepiej mieć pod ręką trzy albo więcej języków! Dwujęzyczność i wielojęzyczność to nie jest nawet galop – to lot odrzutowcem!
Nabywanie tych dwóch albo więcej różnych języków to jednak praca. To intensywne przetwarzanie, zapamiętywanie, próbowanie nowych umiejętności. Przypomina naukę gry na dwóch rożnych instrumentach. I nie chodzi o to, żeby jakoś tam plimkać albo pilić tylko żeby z tego płynęła jakaś muzyka – najlepiej taka, która brzmi jak symfonia ze wszystkimi tymi swoimi niuansami: idiomami, językiem potocznym, żartami słownymi, skrótami, odniesieniami do klasyków etc. Do tego trzeba jednak wiele lat pracy, nieskończonych godzin próbowania nowych kombinacji. I najciekawsze jest to, że i tak któryś z tych instrumentów będzie w końcu wygodniejszy, jakoś lepiej układający się pod palcami. W przypadku polskich dzieci na emigracji – będzie to oczywiście język otoczenia, rówieśników i szkoły. Zanim jednak tak się stanie głównym instrumentem będzie ten, na którym gra się w domu.
Poniżej kilka zasad wychowania dziecka w dwujęzyczności:
1.
Nabywanie języka obcego nie wpłynie niekorzystnie na język ojczysty, o ile rodzice zachowają tzw. rozdzielność językową i stale będą się posługiwali z dzieckiem jednym językiem. Jeśli tata i mama mówią różnymi językami, to do swoich dzieci powinni zwracać się we własnym języku tak, by maluch potrafił oddzielić te dwa kody i nauczyć urzymywać czystość językową.
Najwięcej tracą rodzice, którzy np. oboje będąc Polakami używają wielu wtrąceń angielskich. Dziecko, które wychowuje się w takiej sałatce językowej po jakimś czasie ma kłopoty z językiem ojczystym (tym wieksze im więcej spędza czasu w anglojęzycznym środowisku). Nierzadko spotykam takie maluchy i widzę jak w wieku 6 lat mają spore problemy z aktualizowaniem polskich słów, płynnym wyrażaniem myśli w naszym języku i często uciekają do języka angielskiego. Znacznie lepiej jeśli proces ten dokona się później, w wieku nastoletnim albo prawie dorosłym kiedy mowa polska będzie już doskonale wykształcona. Dzięki temu nasze dziecko będzie biegle władało dwoma językami.
2.
Wprowadzanie języka obcego powinno być naturalnym procesem i nigdy nie jest na to za późno. Większość polskich maluchów w Szkocji zaczyna nabywać język angielski w wieku 3 albo 4 lat, kiedy idą przedszkola. Wcześniej mają już wykształcone podstwy polszczyzny, co znacząco ułatwia przyswajanie angielskich odpowiedników polskich słów. Rodzice zupełnie nie powinni się martwić, że dziecko wchodzi w środowisko, które posługuje się nieznaną dziecku do tej pory mową. To najbardziej sprzyjające warunki do instynkownego, swobodnego i bardzo efektywnego przyswojenia drugiego języka, bowiem to dziecko decyduje, co jest mu natychmiast potrzebne do komunikacji i w ten sposób bardzo szybko zapamiętuje pierwsze i kolejne słowa. Maluch uczy się też od razu całych struktur, bez niepotrzebnej gramatyki, analizowania i dodatkowych, niepotrzebnych jeszcze wariantów. Mowa jest wówczas spontaniczna ale bardzo efektywna! Jest też oczywiste w przypadku wszystkich dzieci (szczególnie tych z zaburzeniami językowymi), że nabywanie drugiego języka ogólnie poprawia mowżliwości komunikacyjne, pamięć, przetwarzanie słuchowe i co za tym idzie porozumiewanie się werbalne.
3.
Nauka języka to nie tylko codzienne rozmowy o bieżących sprawach, to także wyrazy które nie pojawiają się w takich sytuacjach a których bogactwo znajdziemy w literaturze czy poezji. Dlatego języka ojczystego dobrze uczyć poprzez czytanie książeczek, odtwarzanie audiobooków, zapisanie dziecka do Polskich Szkół Sobotnich, gdzie maluch pozna też elementy ojczystej historii, kultury, geografii i dziedzictwa narodowego. Język domowych konwersacji jest ograniczony, dogłębna znajomość danego kodu językowego to wiedza o obyczajach, znajomość klasyków literatury, powiedzeń, zwrotów idiomatycznych, związków frazeologicznych i wszystkiego co świadczy o wyjątkowości danej kultury językowej. Takiej różnorodności dobrze szukac we wszelkiego rodzaju innych formach językowych.
Od urodzenia mówmy do dzieciaków po polsku, jeśli to nasz ojczysty język. Uczmy gry na tym, na czym potrafimy wygrać swoją partię w orkiestrze – co znamy organicznie. Dlaczego? Bo nikt za nas – rodziców na emigracji tego nie zrobi. Mamy w domu monopol na te rodzime dźwięki, jesteśmy specami od siarczystej mowy i języka pełnego słodyczy. Docenimy to kiedy nasze wyrosłe na emigracji dorosłe już dziecko przyjdzie kiedyś do nas z prośbą o przypomnienie „jak leciała ta kołysanka, którą babcia tobie a potem ty mi śpiewałaś? Fajnie, żeby Mały znał język polski”. Wtedy można umierać… (…ze strachu, że nam po latach gdzieś uleciały te słowa ;)
tekst Agata Lesiowska
zdjęcie: Agata Lesiowska
prawa autorskie zastrzeżone
Dodaj komentarz