Za babcię, za dziadka, za kotka, za pieska
Wyobraź sobie, że codziennie ktoś bliski przygotowuje dla ciebie wszystkie twoje posiłki. To bardzo miłe i ważne, bo wiąże się ze sporym wysiłkiem. Jedzenie trzeba kupić, przynieść do kuchni, odpowiednio przygotować. Sporo zachodu. A teraz pomyśl, że ta sama osoba decyduje ile masz zjeść i za każdym razem pilnuje, żeby twój talerz był dokładnie przez ciebie opróżniony. Niezależnie od twojego humoru, dnia czy preferencji. Nie lubisz wątróbki albo kaszanki? Trudno, to jest dobre dla Ciebie, zdrowe i specjalnie przygotowane przez tę ważną dla Ciebie osobę. Musisz to zjeść. Wszystko. W przeciwnym razie ta osoba będzie niezadowolona albo zła! Albo, co gorsza, nie pozwoli ci oglądać twojego ulubionego serialu. Może też zabronić wychodzić na zakupy… spotykać z koleżankami/kolegami… i oczywiście żadnych smakołyków, zapomnij o kawie…
Dzieci, które są przymuszane lub intensywnie zachęcane przez rodziców/opiekunów do zjadania całych porcji jedzenia mają zaburzoną naturalną regulację sytości i głodu. Zwykle są przejedzone, bo rodzic za wszelką cenę stara się zapobiec momentom głodu. Szybko uczą się, że ktoś inny decyduje co mają zjeść. I niestety, ale często w ogóle nie wiedzą co to głód. Widok mamy, która stale ma przy sobie coś do jedzenia dla swojego malca wcale nie jest rzadkością. Tymczasem dziecko musi nauczyć się, co to łaknienie a co sytość. Jeśli w przyszłości ma wyczuwać subtelną różnicę między przejedzeniem a zwykłym łakomstwem, jeśli ma się zdrowo odżywiać zależnie od bieżących potrzeb organizmu i uniknąć zaburzeń odżywiania takich jak anoreksja czy bulimia, to lekcja którą daje nadopiekuńcza gastronomiczne mama jest bardzo szkodliwa.
Rodzice mają zwykle dobre intencje namawiając usilnie dziecko do sprzątnięcia z talerza całej zawartości. Zapominają jednak, że przyjmowanie jedzenia to sfera bardzo osobista, zależna od wielu czynników. Naszym apetytem sterują: pora dnia, ilość snu, wysiłek fizyczny i mentalny, zmiany temperatury, szybsze i wolniejsze fazy wzrostu u dzieci, choroba a nawet stan emocjonalny. To ważne, żeby dziecko odżywiało się zdrowo i przyjmowało zbilansowaną, odpowiednia do wieku dietę. Nie można jednak zaakceptować nadal popularnej postawy rodzicielskiej, która autorytarnie określa bezwzględną ilość, objętość i częstotliwość przyjmowania przez dziecko pożywienia.
Wmuszanie jedzenia to w końcu forma przemocy psychicznej, nawet jeśli stojące za nią intencje są najlepsze. Niech więc zamiast „za babcię, za dziadka” będzie „dobrze, zjesz jak zgłodniejesz, wtedy usiądziemy razem przy stole i spałaszujemy coś pysznego!”. Dziecko instynktownie wie, ile powinno zjeść.
Dodaj komentarz