Telewizor: mówi, ale nie słucha
Nie mam telewizora. Nie dlatego, że jestem hipster mamą czy teraz tak modnie. Pracowałam kiedyś jako dziennikarka i żeby skutecznie odciąć się od przymusu ciągłego sprawdzania co w trawie piszczy – świadomie zrezygnowałam z oglądania tv. To mi nic nie dawało a zabierało sporo czasu, nerwów i myśli.
Nikogo nie namawiam do tego samego, ale kiedy spotykam innych rodziców, w których domu też nie ma telewizora czuję powiew znajomej bryzy: „Morze znowu dziś spokojne? Taaak, cisza. Nie zanosi się na deszcz… To może pobiegam. A ty?… A może pójdę z dzieciakiem na spacer albo poczytam… Co czytasz?…”
Telewizor to komunikat. JEDNOSTRONNY. To wiadomości. To wreszcie rozrywka i towarzysz. Dziecko, które od urodzenia patrzy w ekran trochę się uczy. To jednak nie wystarcza, żeby mówić. Do mówienia potrzebna jest strona, która słucha, DUŻO słucha i odpowiada z zainteresowaniem. A telewizor nie słucha, tylko gada i gada i gada. Oglądanie telewizji w niewielki sposób usprawnia umiejętności komunikacyjne. Może wesprzeć nabywanie słownika biernego, nauczyć dziecko wybranych słów, być pretekstem do kontynuowania tej nauki w świecie realnym jeśli jest serwowany w bardzo minimalnych dawkach. Poza tym telewizor męczy i nadmiernie obciąża system nerwowy dziecka.
Jeśli ktoś się z tym nie zgadza, niech na miesiąc schowa telewizor w szafie. I obserwuje jak dziecko się buntuje, złości, nudzi a potem znajduje coś, co je twórczo pochłania. Byle to nie był komputer, z tym kolegą też trzeba uważać …
Dodaj komentarz