Gladiator sutka czyli o odstawianiu dziecka od piersi

Odstawianie od piersi to jest często mini dramat. Mamy i dziecka. Najbardziej oczywista, codzienna i najlepiej znana dziecku rutyna odchodzi w przeszłość. Ktoś zakręca kran. Mówi, że koniec przytulania do ciepłej piersi mamy, koniec uspokajania zszarganych nerwów przy sutku, przemija smak ukochanego mleka.

Wyobrażam sobie, że to tak jakby Marcin zabrał mi kawiarkę, puszkę z kawą i powiedział któregoś ranka:

Jesteś na to już za duża. Musisz zaczynać dzień inaczej. Dasz radę. Nie panikuj.

Wpadłabym w szał. Tak jak Adam, kiedy trzy dni temu odmówiłam mi piersi. Podejście numer trzy. Powodów wiele tych dużych i małych.

* Czuję, że już dłużej nie dam rady. Jestem zmęczona.

* Nienawidzę stanika do karmienia, który wygląda jak ścierka do okien.

* Potrzebuję napić się wina. Włoskiego wina, pod włoskim niebem, gdzie chcemy trafić tego lata.

Tak więc basta!

Nie wiem, czy to kwestia płci (przepraszam wszystkich wyznawców gender-identyczności), ale chłopak walczył w nowym dla mnie stylu. W przeszłości wszystkie jego trzy siostry dosyć szybko zrozumiały, że wyższa instancja podjęła decyzję. Płakały, owszem, ale krótko a potem obrażały się. Zasypiały. I każdego dnia były bardziej pogodzone z bezmlecznym życiem.

Adam to wojownik. Gladiator Sutka. Wściekły, rozjuszony, rzucał się i wił jakby chciał powiedzieć, że to on rządzi. I tyle razy uderzył mnie głową, poszarpał bluzkę, że prawie skapitulowałam. Oddałam zrozpaczonego tacie. Uciekł mu, wszedł pod łóżko i tam zasnął. A mi prawie serce pękło, że tak niefajnie było.

Dostał pierś tylko raz – w nocy. Żeby laktacja wyhamowała. Kolejnego dnia wrócił do tematu. Znowu rozpaczał, ale dużo krócej. I znowu pierś tylko w nocy. I odciągnięte z ulgą mleko na kolację – przez słomkę. Zrezygnował z oporu, jakby to była walizka z okupem. Ucichł głos wołającego na puszczy. Podniósł tylko na mnie rękę i uderzył ze złością. W półśnie i półrozpaczy, że teraz już będzie inaczej.

A potem nastąpiła kapitulacja. Zasnął na moich rękach po parunastu sekundach płaczu. Mam wrażenie, że już się pogodził z końcem ery ssania, bo nawet nie szukał piersi. Był jedynie wybity z tropu, jakby szukał swojego nowego miejsca, ale bez pamięci gdzie zgubił stare.

Doświadczenia, jakie zebrałam kończąc karmienie piersią wszystkich moich dzieci podsuwają mi jedną złotą myśl: odzwyczajanie od piersi nie jest łatwe. To stres dla obu stron. I nie ma na to idealnego momentu ani jedynie słusznej formuły. Jedyne co jest bezcenne to satysfakcja,  że się udało uruchomić, rozpędzić i zatrzymać laktację, bo to zwyczajny cud natury.

Koniec sentymentów. Ocieram łzy. Szukam nowego stanika i oczywiście rozglądam się za winem. Przez cztery lata stać mnie było zaledwie na łyczek, może kilka łyków wina i to bardzo sporadycznie. Za moment jedyną granicę będzie wyznaczał mi strach przed porannym kacem. I kuszenie, że czwarta lampka wina może rozpuścić nawet najcięższe obawy.

Viva samodzielność!

Dzieciaki, czas dorastać…

Jeśli w trakcie lektury  coś Ci się przypomniało, zdziwiło albo poruszyło – odezwij się proszę w komentarzu! Będzie miło móc Cię przeczytać.

 

tekst: Agata Lesiowska

foto: Agata Lesiowska, Have Some Water

prawa autorskie zastrzeżone

 

6 komentarzy

  • Magda

    Podziwiam Cię Agato! i gratuluje mlecznej drogi :) Ja bym pewnie skapitulowała.. ale to fakt – coś jest na rzeczy z tym winem, bo mi od czasu ciàży gdzieś za uszami siedzi czerwone!

    • Lis

      To ja Tobie gratuluję! Ty jesteś weteranka przy moim krótkim przebiegu :) A jeśli chodzi o kolor wina, to biorę każdy :)

    • Lis

      Kubuś, cieszę się że dorzucasz od siebie coś ‚w temacie’ :))) Słodkiego nie lubię, ale do wieczornego posiłku będzie super – dziękuję :*

  • Iza

    Ja przestalam karmic jak Vinnie mial 5 miesiecy i 5dni z powodu mojego stanu zdrowia I przyjmowanych lekow! Niby wygaszalam laktacje.niby to byla moja decyzja po bardzo trudnym karmieniu, po lekach ktore mialy sprawic,ze z moich piersi Bedzie lecial ten cudowny plyn I bylam taka dumna,taka swiadoma, ze jestem gotowa, ze to czas!I po tygodniu mnie dopadlo I do dzisiaj mam lezke w oku jak mysle o naszych cudownych chwilach .on.ja I moj cycus!dalas mu 18 miesiecy tego co mialas najpiekniejsze! Well done! Ja tez w tym roku bede pic wloskie wino;p buziaki

    • Lis

      Iza, też próbowałaś i to jest najważniejsze! Wokół karmienia piersią narosło wiele mitów, brak jest takiego natychmiastowego i mądrego wsparcia z każdej strony i w dodatku nie każdej kobiecie przychodzi to z łatwością. I tak jesteś szczęściarą, bo bardzo wielu mamom nie dane było karmić dłużej niż tydzień! Ogromne gratulacje!! To przecież ‚aż’ ale też ‚tylko’ pewien etap. Vinnie i tak wie, że ma najpiękniejszą i najmądrzejszą mamę, niezależnie od tego czy można jeszcze coś wyciągnąć z jej piersi, czy znacznie łatwiej się w nią wtulić :* Przed wami jeszcze mnóstwo wyjątkowych momentów!

Skomentuj Kuba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *