Jest pałac – kultury nie ma

Dziki ryż jest w porządku. Dziką różę biorę w ciemno. Dziki człowiek to jednak już problem. Niekomfortowy i permanentny jak zbyt ciasne ściągacze w skarpecie. Niektórzy szybko się do nich przyzwyczajają i potrafią żyć z taką opaską uciskową. Temu, kto jednak chodzi boso taki niechciany kompres może sprawić sporo przykrości. A po latach sprawić, że nawet kolos zacznie kuśtykać.

Dziki czyli za Słownikiem Języka Polskiego: niepohamowany, nieufny, niecywilizowany, gwałtowny, nieludzki.

Takich dzikich można spotkać chyba w każdej szerokości geograficznej. W krajach gdzie niezadowolenie społeczne jest równie wysokie co poziom stresu – dzikich może być więcej niż statystyczna średnia. Ludzie gubią chyba łagodność i życzliwość, kiedy ich otoczenie toleruje takie zachowania, kiedy przyzwala biernym nicnierobieniem na coś, co nie powinno mieć miejsca. Na włoskich autostradach sporo dzikich kierowców, w rosyjskich urzędach też nie brakuje dzikości, w Polsce dla dzikich największym magnesem są środki masowego transportu. To wiem na pewno. Tego doświadczyłam osobiście.

Dzicy w Polsce

Po prawie 3 tygodniach spędzonych w ukochanej stolicy mojej ojczyzny mam jedno zasadnicze przemyślenie: dlaczego nikt w kraju rycerskich tradycji, szlacheckiej dumy i królewskiej godności nie tępi chamstwa? Dlaczego nikt nie uczy dzieci, że słabszym trzeba pomagać, że wychodzącego trzeba przepuścić zanim samemu się gdzieś wejdzie, że nawet w pośpiechu można być delikatnym, że nie wypada być agresywnym, gwałtownym, cynicznym czy jawnie niemiłym, że na uśmiech można a nawet wypada odpowiedzieć uśmiechem…?

Dlaczego nawet dzieci są na innych zamknięte, nieufne i zwyczajnie zgaszone? Dlaczego dorośli te dzieci nieustająco ustawiają, odpytują, strofują i kontrolują? Jawnie, publicznie i za powszechnym przyzwoleniem. Dlaczego ma być cicho, bez sprzeciwu i bez prawa do kwestionowania wyborów dorosłych? Nie wszędzie oczywiście, ale u znaczącej większości. Dlaczego rozpaczającą w Rossmanie Manię starsza pani poucza: „Jak płaczesz to jesteś brzydka, jak się śmiejesz to jesteś ładna”. Czy to oznacza, że nie ma już publicznego przyzwolenia na łzy, na inność, na śmiech beztroski, skok przez płot i okrzyk radości? Czy kiedy nastoletnią Manię rzuci chłopak i rozpacz jej popłynie łzami ciężkimi to przypomni sobie wówczas dziewczyna, że tak nie wolno, bo brzydotą trąci… ?

Dziki cierpi. Dlatego jest dziki

Przestało mnie dziwić to, że w mojej ukochanej ojczyźnie detonacje następują bez ostrzeżenia. Zmagazynowana frustracja wybucha na placu zabaw, w autobusie, w kolejce, wszędzie gdzie trzeba czekać, przepuszczać czy ustępować. Odbija się rykoszetem wdrożone posłuszeństwo, uruchamia się tarcza przeciwrakietowa w sytuacji zupełnie błahej. I nadchodzi moment, kiedy wściekły kierowca autobusu wyłącza silnik, wychodzi z kabiny i podchodząc na odległość naruszającą moje poczucie bezpieczeństwa krzyczy, że weszłam z wózkiem i dwójką małych dzieci nie tymi drzwiami, którymi trzeba. Nie krzyczy na tych wszystkich ślepców, którzy wpychając się przede mną zapomnieli zapytać czy mi pomóc; nie ustawia młodej dziewczyny, która ani myśli ustąpić miejsca matce ze zmęczonym maluchem. Kierowca eksploduje złością człowieka nieszczęśliwego. Zrozumiem tę złość dopiero po czasie, kiedy strach przed agresją obcego zastąpi chłodna refleksja. Wywnioskuję, że autobus to królestwo kierowcy i tutaj wstęp mają niewidzialni. To nie moje zachowanie było ‚karygodne’, to nie ja ‚ignorowałam zasady’ i nie ja ‚byłam nieodpowiedzialna’. To tylko rykoszet. Kula, która jego nie powaliła ale drasnęła na tyle, żeby zostawić mocne ślady pamięciowe. Kierowca zwyczajnie odbijał piłeczkę. Frustracji. Rozgoryczenia. Tłamszonej niezgody. Zapomniał przy tym przejrzeć się w oczach drugiego człowieka.

Dziki. Niepohamowany. Nieufny. Niecywilizowany. Gwałtowny. Nieludzki.

Nie nauczony kultury osobistej i dobrych zasad społecznych. Nieczuły na innych. Ślepy na drugiego człowieka. Bezrefleksyjny. Biedny.

Kup Pan Życzliwość. Sprzedam za darmo.

Dzikość obyczajów można wytępić. Mam kilka propozycji i jeśli ktoś postanowi stworzyć Ministerstwo Kultury Osobistej, zgłaszam się na wolontariusza do pracy od podstaw!

Zaczynamy od słowa : „ŻYCZLIWOŚĆ”. Budujemy wokół niego szeroko zakrojoną kampanię społeczną. „Życzliwość nie boli”. „Życzliwość daję za darmo”. Oklejam bilbordami, plakatami i neonami wszystkie miejsca gdzie aktualnie czają się reklamy promocji supermarketowych.  Promuję szczęśliwych ludzi w sytuacjach kiedy komuś pomagają, ustępują, uśmiechają się mijając na ulicy. Buduję podstawę programową dla przedszkoli, szkół podstawowych i średnich z przedmiotu „Kultura Osobista”. Robię spoty pokazujące, komu wypada ustąpić pierwszeństwa w środkach masowej komunikacji. Wprowadzam system nagród motywacyjnych „Najbardziej życzliwy” dla pracowników budżetówki. Zapraszam wygranych szczęśliwców do telewizji śniadaniowych, obiadowych i kolacyjnych. Robię reality show, w którym kolejno odpadają najmniej obeznani z savoir-vivre’em. Promuję znak jakości „Życzliwa obsługa”, który mogą naklejać na drzwi wyłącznie ci usługodawcy, którzy bezpłatnie przeszkolą pracowników a następnie przejdą cykl inspekcji i kontroli jakości. Zachęcam wszystkich emerytów do konkurowania w rankingu „Najbardziej życzliwa gmina w Polsce”.

Chmury pod kontrolą

Rewolucja zaczyna się w podobno w twojej głowie. Biorę więc własną głowę w ciasne objęcie dłoni i szukam łańcucha przyczynowo – skutkowego. Co zrobić, żeby się nie dać…?

Promuję w swoim mikroświecie takie cechy jak poszanowanie drugiego człowieka, empatia, cierpliwość, umiejętność powstrzymania gwałtownych reakcji, ustępowanie słabszym, dążenie do stworzenia dobrej atmosfery. Zaczynam od siebie. Od tego, żeby dziś na nikogo w moim domu nie nakrzyczeć tylko dlatego, że od dwóch lat nie przespałam ani jednej nocy, strzyka mi w kolanie a na dodatek skończyła się kawa. Zaczynam od postawienia sobie latarni na którą wspinam się kiedy tylko zalewają mnie czarne myśli. Wchodzę na nią, żeby z dystansem popatrzeć jak chmury burzowe przepływają na nieboskłonie mojej słabości. Przychodzą te myśli jak chmury i jak chmury potrafią też odpłynąć. Deszcz z nich nie musi spaść. Wysyłam z latarni ostrzeżenie do bliskich: „Przepraszam, mogę być dziś niemiła. Będę walczyć, ale jeśli kogoś drasnę – będzie mi wstyd. Uważajcie na skały. Utrzymajcie bezpieczną odległość”.

I codziennie uczę tego samego własne dzieci. Uśmiechnij się. Pomóż. Podnieś za brata. Pociesz siostrę. Puść mimo uszu. Nie daj się sprowokować. Ugryź się w język.

To kolejne pokolenia sprawią, że świat będzie bardziej życzliwy jeśli tylko z domu wyniosą radość i chęć niesienia pomocy innym. Jeśli tylko zrozumieją, że wbrew pozorom opłaca się być życzliwym. Bo chociaż nikt za to nie płaci, nikt tego nie promuje, to jakimś prastarym instynktem nieżyczliwych omijamy szerokim łukiem.

Niech wysoka kultura osobista stanie się normą a nie wyjątkiem. Niech nie kojarzy się z chustką w butonierce, zapachem naftaliny czy panią w kapeluszu. Niech schyli się kiedy komuś coś upadnie, niech zwolni biegu żeby nikogo nie potrącić, niech powie nieznajomemu „Dzień dobry” tylko dlatego że tak jest lepiej dla nas wszystkich.

Niech wróci na pałace, dworki podmiejskie i pod strzechy. Niech znowu będzie w cenie.

Jeśli poruszył Cię ten wpis, masz ochotę dorzucić coś od siebie – zostaw proszę po sobie ślad życia w komentarzu. Chętnie dowiem się, czy temat jest aktualny czy wydumany.

 

tekst: Agata Lesiowska

foto: Agata Lesiowska, Have Some Water

prawa autorskie zastrzeżone

8 komentarzy

    • Lis

      Ja też często łapię się na tym, że wracam do minionych czasów, kiedy ‚wszystko było lepsze’ a potem przypominam sobie jakiś cytat o tym, że każde pokolenie narzeka na kolejne. Stresu jednak rzeczywiście wszędzie jakby dużo więcej. I oczekiwań. I wymagań. I pokus. I złości na tych, którzy wyrywają z sieciowego transu. Ja naprawdę wierzę, że potrzeba nam w Polsce pilnie zmiany mentalności i kultury.

  • Grażyna Malczewska

    Agatko całym sercem zgadzam się z Tobą. Nie umiem żyć w tym świecie pełnym chamstwa, zawiści braku empatii. Jak wsiadam do tramwaju i patrzę na tabliczkę ”ustąp miejsca starszym” a nikt i tak nie ustępuje, bo patrzy w swój telefon, to chce mi się krzyczeć . Dzisiaj wszyscy do wszystkich mają pretensje. Pomagać, to takie dziwne, ale wyśmiać, to super. W klasie u mojego wnuka/III/
    dzieci wyśmiewają się z kolegów , bo nie grają w modne gry , albo nie mają modnych zabawek.Rodziców to nie obchodzi, bo są zajęci swoimi sprawami.Mają za to pretensje do nauczycieli, do innych rodziców, do całego świata.Obserwuje młodych rodziców na placu zabaw, jak zamiast patrzeć na swoje dziecko, gapią się w telefon, a dziecko robi co chce. W moim pokoleniu wszyscy mieli prawo zwrócić uwagę gdy ktoś się źle zachowywał, dzisiaj nikogo to nie obchodzi, a szkoda.Mogłabym jeszcze długo pisać, bo przykładów jest bardzo dużo. Ja mimo wszystko reaguję na złe zachowania i promuję kulturę osobistą , szacunek i empatię, Pozdrawiam serdecznie Grażyna Malczewska

    • Lis

      Pani Grażynko, bardzo mi przykro czytać o tych spostrzeżeniach, a kiedy takie sytuacje dotykają dzieci mam ochotę zwyczajnie krzyczeć! Nie do dzieci, ale ich rodziców, opiekunów i nauczycieli. Do świata, który przymyka oko na wyśmiewanie się, ironię i bezwzględną krytykę. Żadne dziecko nie powinno doświadczać upokorzeń. Wierzę jednak, że taka cudowna babcia, jak Pani potrafi osłodzić jak nikt inny najgorszy nawet dzień. W końcu to, ile dostajemy od najbliższych ma największą ‚siłę rażenia’. Czuję, że miłość potrafi zbudować odporność na stres świata zewnętrznego. Pozdrawiam serdecznie.

  • Julia

    Piękny wpis – treściowo i technicznie.
    Codziennie spędzam w komunikacji miejskiej około godziny i doskonale widzę to, o czym napisałaś – frustrację, rozgoryczenie.
    Daj znać, jeśli postanie Ministerstwo Kultury Osobistej – ja też się chętnie dołączę do pracy wolontariackiej ;)

    • Lis

      Dziękuję za komentarz i wspólnotę doświadczeń:) Jak powstanie Ministerstwo werbuję Cię do pracy od podstaw w komórce: komunikacja miejska.

  • Mira

    Myślę że nasi drodzy krajanie ten brak uprzejmości uważają za normę. Trzeba pobyć gdzieś indziej dłuższy czas żeby zobaczyć to z innej perspektywy. Przez Polskę przewalały się wojny i różne polityczne ‚turbulencje’, starszemu pokoleniu Polaków nie żyło się łatwo. Być może trzeba zmiany pokoleniowej by wyciszyć w ludziach tę wszechobecny ‚strach przed wrogiem’ i ten skłonność do kontroli, podejrzliwości, agresji, kolczastości, psioczenia, obrony przez atak. Co możemy zrobić, by mentalność ‚życie jest polem bitwy’ i zamienić na ‚życie jest polem współpracy’? Otwarte pytanie. Tak jak piszesz zacząć od swojego mikroświata, od siebie, dając naszym dzieciom przykład i wskazówki jak się nawzajem rozumieć i sobie pomagać, zamiast się zwalczać i rywalizować.
    Zamiast tracić energie na jałowe narzekanie możemy wynajdować własne ‚strategie’ radzenia sobie z frustracjami dnia codziennego , a jak coś się sprawdza -to wyjść z tym do ludzi, dzielić się pomysłami jak rozpuszczać ten niepotrzebny stres i konflikt, pielęgnować w swoich myślach życzliwą narrację na temat ludzi, siebie i świata, ważyć słowa którymi się do innych zwracamy, zatrzymać się czasem w pędzie obowiązków by wziąć spokojny oddech i zauważać unikalne piękno w ‚zwykłej’codzienności, w tym drugim człowieku -mężu, dziecku, babci sąsiadce czy kierowcy w autobusie.
    Twój cały blog, każdy kolejny napisany przez Ciebie artykuł tak naprawdę jest właśnie o tym, tak szczery i pełen życiowych inspiracji i za to ci ogromnie dziękuję.

    p.s. kiedyś w Polsce zrobiła furorę taka fajna akcja medialna ‚cała Polska czyta dzieciom’, ciekawe czy równie skuteczna byłaby jakąś akcja typu ‚Cała Polska życzliwością świeci’ …..czy coś w tym rodzaju.

    • Lis

      Mirko, pięknie dziękuję za komentarz! rewolucja zaczyna się we własnej głowie – pięknie to ujęłaś pisząc o ‚życzliwej narracji na temat ludzi’ (nawet tych, którzy nas ranią!) czy rozpuszczaniu stresu w małych ‚pięknach’ codzienności. My już mamy dystans, widzimy o ile łatwiej nie żyć konfliktami politycznymi, podziałami i antypatiami – otoczenie nam sprzyja na emigracji. Co jednak z bliskimi, którzy w tej ukochanej Ojczyźnie stale z czymś walczą…?

Skomentuj Grażyna Malczewska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *